20100809

(s)Tworki

Mazowieckie Specjalistyczne Centrum Zdrowia
im. prof. Jana Mazurkiewicza.

Czyli inaczej Szpital Tworkowski.

Jest pierwszym szpitalem psychiatrycznym, do którego trafiłam (po dość bolesnym nieporozumieniu z pewnym warszawskim chirurgiem – niech Cię szlag trafi cholerny sadysto). Przywieziono mnie około 03.00 w nocy i tylko ta pora może tłumaczyć stan, w jakim znajdował się przyjmujący mnie na oddział lekarz – zaspany, flegmatyczny, nieobecny, gdy mówił, patrzył nie na mnie ale na jakiś bliżej nieokreślony punkt, ponad moim ramieniem – można było go bez problemu pomylić z pacjentem(i to dość ciężko chorym), gdyby nie szpitalna odzież. Wierzę, że to jednak musiała być wina mojego późnego zjawienia się w izbie.

Budynek jest zbudowany z czerwonej cegły i prezentuje się całkiem przyzwoicie. W środku robi gorsze wrażenie niż na zewnątrz, ale bynajmniej nie wygląda zbyt przerażająco( jak w popularnych na terenie Mazowsza historiach) Nie jest też jednak zbyt przyjemnym miejscem.

Pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy po przekroczeniu progu, była bardzo stara łososiowa farba na jeszcze starszej ścianie, nierówne schody i zardzewiałe kraty. Wszędzie unosił się delikatny zapach gotowanej kapusty i tanich środków do czyszczenia. Mebli prawie nie było, a szafka, wieszak i krzesła, które stały w poczekalni nawet w szkołach uznane były by za niezdatne do użytku. Wszystko to, wywoływało we mnie raczej litość niż strach.

Ale wracając do historii.. Nie dość że pierwszy, to był to również najkrótszy mój pobyt w tego typu ośrodku, a wszystko dzięki dwóm ratownikom – kierowcom karetki – z którymi udało mi się dogadać podczas podróży do szpitala. Po tym jak opowiedziałam im trochę o sobie, postanowili mi pomóc, doradzili, jak mam rozmawiać z lekarzem i przekazali parę przydatnych informacji:

-,,Powiedz, że wypiłaś kielicha czy dwa na imprezie, a to co się dzieje uważasz za kompletne nieporozumienie. Alkohol często uzasadnia dziwne zachowania.’’

-,,Możesz udać, że jesteś po ciężkim wysiłku emocjonalnym, np. kłótni i nie do końca panowałaś nad nerwami.’’

,,-Jeżeli po rozmowie lekarz uzna, że i tak lepiej Cię zatrzymać na jakiś czas, wiej szybko i pamiętaj, że klamki na korytarz otwierają się po pociągnięciu do góry.’’

I tak też zrobiłam. Korzystając z tego, że lekarz wyszedł po jakieś papiery, zwiałam najszybciej jak potrafiłam, a na zewnątrz czekała mnie niezwykła niespodzianka - moi wspaniali nowi znajomi czekali na mnie w karetce, żeby po tym wszystkim odwieźć mnie bezpiecznie pod sam dom.


OPIS ZE STRONY SZPITALA:

,,Wszystkim chorym zapewniamy troskliwą opiekę oraz wysoką jakość świadczeń medycznych z zastosowaniem nowoczesnych metod leczenia farmakologicznego oraz psychoterapeutycznego. Oddziały położone są na terenie rozległego zabytkowego parku zapewniając pacjentom spokój i ciszę, oferując optymalne warunki do osiągnięcia szybkiej rekonwalescencji.’’

Komentarz: Nie byłabym taka pewna tej nowoczesności i optymalnych warunków, ale terenem szpitala jest bardzo duży i rzeczywiście niezwykle piękny park. W większej części jest to las, ale gdyby pójść nieco dalej, można natknąć się na stary wojenny cmentarz, tereny podmokłe ze stawami oraz rzekę. To miejsce naprawdę ma swój urok.


HISTORIA:

,,Szpital Tworkowski powstał w 1891 roku na mocy specjalnego dekretu Aleksandra III, który nadał mu m.in. przywileje związane z planowanym kształceniem lekarzy. Już w XIX wieku studenci medycyny odbywali w Szpitalu Tworkowskim zajęcia prowadzone w ramach Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1945 roku w Szpitalu Tworkowskim lokowane były kliniki, zakłady oraz pracownie Akademii Medycznej i Instytutu Psychoneurologicznego (Instytutu Psychiatrii i Neurologii). Powstała w 2006 roku Klinika Psychiatrii Oddziału Fizjoterapii II Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej jest trzecią Kliniką Akademii, świadczącą wszechstronną pomoc dla pacjentów dorosłych.’’


Więcej informacji -> http://pl.wikipedia.org/wiki/Szpital_Tworkowski

CIEKAWE:

- Szpital Tworkowski jest uważany za największy polski szpital psychiatryczny.

- Wbrew powszechnemu mniemaniu budynek posiada drzwi wyposażone w klamki, te jednak otwiera się w górę, nie w dół.

OCENA WARUNKÓW: Mogło być gorzej - 5/10

POZIOM TRUDNOŚCI W UCIECZCE: niski, zero zabawy, każdy dałby radę - 1/10

(Jestem w trakcie przepisywania opowieści byłego pielęgniarza ze Szpitala Tworkowskiego lat 90., człowiek ten pracował w części budynku przeznaczonej dla osób niebezpiecznych, tj morderców, sadystów itp. – za tzw. Wysokim Murem.)

20100808

Wstęp do bloga/dziennika/przewodnika.

Jeżeli czujesz, że ludzie widzą w Tobie idealnego kandydata do słynnego białego kaftana z opcjonalnymi długimi rękawami, lub także jesteś miłośnikiem dość nietypowych rozrywek, to może zainteresuje Cię to, co mam zamiar stworzyć na tym blogu, a mianowicie:

PRZEWODNIK TURYSTY-UCIEKINIERA
(pisany przede wszystkim na podstawie moich własnych doświadczeń oraz obserwacji, a także rozmów z personelem, sprawozdań kolegów-pacjentów i innych)


Zawartość:
* Opisy realnych warunków w różnych szpitalach psychiatrycznych
(z ocenami w skali 1/10)
* Porady i wskazówki odnośnie ucieczek z takowych miejsc
(poziom trudności w skali 1/10)
* Zdjęcia i ciekawostki.

Prawdopodobnie wiele osób, które to przeczytają, uzna moje nastawienie za nieodpowiednie. Trudno. Nie zależy mi na zrozumieniu, a pisanie tego przewodnika jest dla mnie przede wszystkim dobrą zabawą i służy nabieraniu dystansu do wszystkiego, co dzieje się wokół mnie. Tak, piszę to (i śmieję się) żeby nie oszaleć.
Poza tym myślę, że jestem jednym z niewielu ludzi, którzy mogą szczerze powiedzieć, że są szczęśliwi ze swojego życia. Być może wynika to z mojego dość nietypowego systemu wartości, ale nie mam zamiaru się teraz rozpisywać na ten temat. Zostawmy to na później.
W każdym razie, gdzie jest dużo szczęścia, tam musi być tyle samo smutku - to naturalne, inaczej szczęście traciłoby na swojej wyjątkowości i przestałoby być szczęściem. Ja się dużo cieszę... I akceptuję tę zasadę.
Wydaje mi się że właśnie z takiego myślenia próbują wyleczyć mnie Ci wszyscy psychiatrzy. Mają trochę racji, może to co robię nie jest zbyt zdrowe, ale taka jest cena mojego zadowolenia i poczucia absolutnej wolności. To duża cena, ale jestem w stanie ją płacić. I codziennie płacę. Bo wiem, że warto.

A może, skoro uważam że jestem całkowicie zdrowa umysłowo, to znaczy, że tak nie jest? Kto wie... Myślę, że nie mam co o tym myśleć.